Info
Ten blog rowerowy prowadzi roby z miasteczka Tarnobrzeg. Mam przejechane 430.00 Jeżdżę z prędkością średnią 17.70 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Nie mam rowerów...Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2012, Czerwiec1 - 2
- 2012, Maj2 - 6
Dane wyjazdu:
156.00 km
0.00 km teren
09:22 h
16.65 km/h:
Maks. pr.:72.30 km/h
Temperatura:9.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:3200 m
Kalorie: kcal
Rower:
Dwa dni, dwie przełęcze, dwa koła
Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 28.05.2012 | Komentarze 3
Pierwszy wpis. No to jedziemy.Na Pontebbe przyjechałem ciężarówką o 2 w nocy. Następny dzień miał być typowy czyli rano dokumenty celne na spedycje a potem w drogę w stronę Wiednia ile się uda przejechać przed zakazem. Dokumenty dostałem o 13 więc nie było sensu już ruszać ale za to pojawiła się możliwość pokręcenia troszkę po okolicznych górach- przecież jestem w Alpach. Spakowałem rower, szybki szkic trasy, mapa i w drogę.
Prosto z Pontebby ruszyłem w stronę przełęczy Pramollo. Droga szybko zaczęła się piąć w górę dzięki czemu niemal cały podjazd towarzyszyły mi piękne widoki.
Nagie skały, zalegający w szczelinach śnieg i szum kół— tak to musi się podobać. Na przełęczy obowiązkowa fotka nad jeziorkiem i baaardzo stromo w dół.
Bez dokręcania a nawet z łapkami lekko na klamkach z uwagi na kiepski asfalt i dziwne wibracje roweru na szafie wybiło 72 KMH. Zjazd był szybki a mijane wodospady i kręta droga dawały duuużo frajdy. Zatrzymałem się tylko raz. Jeziorko które zobaczyłem dosłownie rzuciło mnie na kolana. Tak jakbym znalazł się w górach skalistych ponad sto lat temu. Brakowało tylko poszukiwaczy złota. Obrazek żywcem wyjęty z książek Wiesława Wernica— po prostu bajka.
Zostać tu na nocleg— tak, hm niestety trzeba jeszcze podjechać więc w drogę aż do miejscowości Tropolach w Austrii i dalej wzdłuż rzeki Gail.
Prowadzony ścieżką rowerową i chłodem rzeki mogłem cieszyć się widokiem typowej austryjackiej wsi z pięknymi górami w tle oraz krówkami milkami które bacznie mi się przyglądały (kiedyś mnie ‘’zaatakowało’’ stado takich krów, ale o tym innym razem).
Dzień skończyłem na wysokości 900 mnpm na jedynym skrawku w miarę płaskiego terenu jaki od godziny udało mi się wypatrzeć. Namiot, makaron, herbatka, ząbki i spać. W nocy obudziły mnie szmery grasującego czegoś koło namiotu, a że nie chce mieć dziurki wygryzionej w podłodze przez ciekawskie myszy więc pohałasowałem trochę ale nic, cholerstwo dalej łazi i ma w dupie mój hałas więc gramole się ze śpiwora, a na zewnątrz 9 stopni więc nie bardzo mi się chce. Świece latarką— no proszę pan jeż który zupełnie nic sobie nie robi z mojej obecności. Ok. Łaź sobie tylko namiotu nie jedz. Poranek jak z bajki. Słońce przedzierające się przez korony drzew i pięknie oświetlona grań z topniejącym śniegiem.
Hm … kawa smakowała wybornie. Znowu w drodze. Podjazd jak podjazd im wyżej tym fajniej, tyle że ostatnie 2 km w tunelach, więc już niefajnie. Nareszcie zjazd.
Zakręt za zakrętem traciłem wysokość i cieszyłem się że znów jestem w Italii. Lubię klimat tego kraju tak bardzo różnego od niedalekiej Austrii. Po dotarciu do Tolmezzo czas na prawdziwą kawę w barze. Niestety potwierdziła się reguła że im dalej od Neapolu i nieważne w którą stronę kawa jest coraz gorsza. A Tolmezzo jest daleko. Przy okazji pogaduszek w barze starszy pan stwierdził że nie mogę być normalny skoro tak jeżdżę na rowerze. Trudno nie przyznać mu racji . Powrót do Pontebby wzdłuż ścieżki rowerowej Alpe-Adria która poprowadzona jest nasypem starej lini kolejowej. Mijane po drodze żelazne kolejowe mosty, nieczynne stacje i tunele robią naprawdę niesamowite wrażenie i nastrajają trochę melancholijnie. Taki czar kolei.
Na tą stacje nie przyjedzie już żaden pociąg. Nazwa miejscowości niezwykle trafiona.
Niestety trasa nie jest jeszcze ukończona i w kilku miejscach trzeba się dostać, a raczej przedrzeć na drogę lokalną. Nie jest to łatwe o czym przekonała się para Holendrów jadąca aż do Rzymu. Naszą miłą pogawędkę rozpoczęli od słów ‘’can you help?’’, cóż za determinacja.
Przejazd zajął mi łącznie 26 godzin z czego 9,5 godz w siodle. Pokonałem dystans 156 km z 3200 m podjazdów i prędkością średnią 16,7km/h. To dla tych co lubią cyferki.
Kategoria Italia